To idealny moment!
W najbliższym czasie Fundację Kamila Maćkowiaka czekają duże zmiany. O perspektywach i planach związanych z teatrem na Scenie Monopolis opowiada Kamil Maćkowiak, jego dyrektor artystyczny.
Fundacja Kamila Maćkowiaka znalazła nową siedzibę. Jak to się stało, że FKM przenosi się do Monopolis?
Pierwszy raz usłyszałem o Monopolis jakieś dwa i pół roku temu. Dowiedziałem się, że ma powstać nowy teatr w Łodzi. Padło wtedy nazwisko Andrzeja Seweryna i informacja o zaproszeniu Teatru Polskiego. Pomyślałem o tym z lekką zazdrością. Dlatego trochę pomogliśmy losowi i odezwaliśmy się do Virako w celu nawiązania współpracy doraźnej przy drugiej edycji Letniej Sceny. Od tego się zaczęło. Spotykaliśmy się z Krzysztofem Witkowskim I Barbara Otto z Virako, Oni zaczęli nas badać, przyszli na nasze spektakle i wreszcie zaprosili nas z „Cudowną terapią” na Letnią Scenę. Już wtedy mieliśmy świadomość, ze jesteśmy brani po uwagę, żeby tworzyć nasz autorski teatr w siedzibie Monopolis. Wreszcie pojawiła się konkretna propozycja.
Ale punktem wyjścia jest fakt, że Krzysztof Witkowski naprawdę lubi sztukę. Potwierdzają to jego działania z ostatnich lat w dziedzinie mecenatu. To nie jest człowiek, który przypadkowo tworzy taką kulturalną inicjatywę jak Scena Monopolis. W przypadku Krzysztofa Witkowskiego wiem, że to, co reprezentuje, co tworzę, jest dla niego wartością. To dla mnie wyróżnienie, ale też wielka odpowiedzialność i bardzo bym nie chciał go zawieść.
Kiedy oficjalnie przeniesiecie się do Monopolis?
Czekamy na ukończenie rewitalizacji kompleksu Monopolis i dajemy sobie pewien margines czasu związany z opóźnieniem. Monopolis to gigantyczne przedsięwzięcie. Na szczęście wszystko idzie dość sprawnie. Myślę, że koniec roku jest realnym terminem.
Co przeprowadzka do Monopolis oznacza w praktyce dla Fundacji?
Ta przeprowadzka oznacza dla nas duży skok. Stajemy się odpowiedzialni za tworzenie nowej marki, nowego modelu inicjatywy teatralnej, bez etatów aktorskich, ale ze stałym repertuarem, nie mający przy tym stałej dotacji. W sferze organizacyjno-biurowej nadal będzie to personalne minimum. Mam nadzieję, że łatwiej mi będzie pozyskiwać partnerów biznesowych i sponsorów do marki związanej z tak pięknym i nowoczesnym miejscem, jakim będzie kompleks Monopolis.
Kolejną szansą jest współpraca z firmą Lim8, która jest operatorem Sceny Monopolis i będzie nas obsługiwać od strony technicznej. Udostępni nam swoje go akustyka, oświetleniowca, oni będą odpowiedzialni za montaż i demontaż scenografii.
Przeprowadzka do Monopolis oznacza również potencjalnie większą widownię. To dla nas także rozwiązanie pewnych kłopotów organizacyjnych, które mieliśmy do tej pory. Byliśmy ograniczeni możliwościami sceny, którą wynajmowaliśmy. Te możliwości teraz będą większe w związku z nowoczesną sceną i z doświadczeniem firmy Lim8. Możemy więc zrobić krok do przodu w kwestiach techniki, scenografii, inscenizacji. Mówi się, że krawiec tak kraje, jak mu materiału staje. Teraz tego materiału będę mieć więcej i będę mógł szyć z większym rozmachem.
Czy to znaczy, że będziecie robić większe spektakle pod względem obsady?
Myślę, że spektakle nadal będą kameralne, intymne. Musiałbym mieć stałą dotację. żeby nas było stać na większe przedstawienia. Koszty eksploatacji spektaklu muszą być dużo niższe niż potencjalny z niego dochód. Dlatego nie zrobię na razie wielkoobsadowych sztuk. Wciąż nie wystawię Shakespeare’a chyba, że w formie dwuosobowych scen. Poza tym, gdy myślę o logistyce i koordynacji wielu aktorów, którzy są na etatach gdzie indziej, to repertuar wydaje mi się niemożliwy do zsynchronizowania. To jest problem, z którym na razie nie chcę się mierzyć.
Jak przeprowadzka do Monopolis wpłynie na autonomie Fundacji?
To ona będzie starała się o dofinansowania czy granty. Fundacja będzie też producentem spektakli dla Sceny Monopolis. Scena Monopolis może istnieć bez Maćkowiaka, ale Fundacja Kamila Maćkowiaka beze mnie już nie. Nie zmienia to jednak faktu, że jako dyrektor artystyczny teatru na Scenie Monopolis chcę stworzyć nowe miejsce od podstaw. Mam zaplecze w postaci Fundacji, jej doświadczenia oraz repertuaru i z tym chcę wejść w budowanie marki nowego teatru.
To oznacza, że repertuar Fundacji zostanie przeniesiony na Scenę Monopolis?
Tak. Wszystkie nasze spektakle wejdą do repertuaru teatralnego Sceny Monopolis. Poza Ławeczką na Piotrkowskiej z którą się żegnamy i która zostanie tylko w ofercie. Ponadto, jestem na etapie przygotowywania dwóch kolejnych spektakli.
Jaki wpływ na funkcjonowanie i rozwój Sceny Monopolis będzie miała firma Virako? Czy możecie liczyć na wsparcie finansowe z ich strony?
Jeśli będziemy tworzyć jakąś koprodukcje i Virako będzie otwarte na wsparcie nas, to taka współpraca wchodzi w grę. Natomiast w kwestiach artystycznych Krzysztof Witkowski daje mi całkowitą autonomie. Sprawdził, jaki mam gust i jakle spektakle robię. Nie jestem artystą szczególnie kontrowersyjnym. Nawet jeśli zrobię spektakl o seksoholiku, Klausie Kinskim, to i tak nie mam potrzeby epatowania kontrowersją dla samej kontrowersji. Postaram się robić spektakle szlachetne teatralnie, żeby nie było poczucia niesmaku, pikiet pod teatrem, odmawiania różańca itd. Mam świadomość swojej publiczności, która jest mniej lub bardziej mieszczańska, czyli taka jak ja. Sam zostałem ukształtowany w dużej mierze przez taki teatr, teatr mieszczański, To teatr środka, teatr, który szuka, żeby znaleźć, a nie szuka, żeby szukać. Twórcze poszukiwanie jest dla mnie etapem, nie celem, dlatego Jestem bardziej zainteresowany znajdowaniem, niż szukaniem. I myślę, że widzowie to doceniają.
Co się zmieni w Twojej dotychczasowej pracy, gdy dojdą do niej obowiązki dyrektora artystycznego Teatru na Scenie Monopolis?
Chyba niewiele się zmieni. Nigdy nie miałem ambicji, żeby być dyrektorem teatru. Interesowało mnie natomiast stworzenie własnej instytucji, dlatego powstała Fundacja. Odpowiadam za swoją autorską wizję teatru. Krzysztof Witkowski złożył mi propozycję dalszego tworzenia autorskiego teatru, którego będę dyrektorem. Tylko teraz dostanę fizycznie scenę i cale zaplecze, którego wcześniej nie miałem. Jestem bardzo sentymentalny, więc dla mnie ma to ogromne znaczenie, że zajmę się Sceną Monopolis w dwudziestą rocznicę mojego pojawienia się w Łodzi. W październiku 1999 r. rozpocząłem tu studia, a pod koniec 2019 r. będę miał tu stałą scenę. Wciąż czuję się młody, mam energię i pasję. To jest idealny moment, żeby wziąć odpowiedzialność za teatr na Scenie Monopolis. Za chwilę zacznę jeździć na rozmowy z teatrami. Czytam teksty i stwarzam potencjalne obsady.
Co decyduje o zaproszeniu danego aktora do współpracy?
Albo znajduję tekst i wtedy myślę o aktorach, których mogę w danych rolach obsadzić, albo chcę zrobić spektakl z konkretną osobą i szukam tekstu specjalnie dla niej. Taką aktorką jest np. Jowita Budnik. Rozmawiałem z nią już kilkakrotnie i Jowita jest tą współpracą zainteresowana. Teraz szukam tekstu, który będzie dla niej interesujący. Jeśli bardzo chcę pozyskać aktora dla teatru na Scenie Monopolis, to warto się wysilić, żeby znaleźć dla niego coś, co będzie go interesowało. Warunkiem jest także to, żeby do tego teatru przychodzili artyści z pasji. Takimi ludźmi chcę się otaczać. Mam nadzieję, że za chwilę kolejne osoby aktorzy, reżyserzy, scenografowie – pojawią się przy naszych produkcjach.
Jakie projekty artystyczne planujecie na pierwszy sezon teatralny Sceny Monopolis?
Oprócz wspomnianego już spektaklu o Klausie Kinskim, planujemy też premierę „Wigilii” z udziałem Mileny Lisieckiej pod opieką artystyczną Waldemara Zawodzińskiego. To dwuosobówka zupełnie inna niż te, które do tej pory mieliśmy w ofercie. To thriller polityczno-psychologiczny, który jest zbudowany na intrydze i napięciu. Planujemy jeszcze trzecią premierę. Możliwe, że będzie to koprodukcja z jednym z warszawskich teatrów. Szczegółów na razie nie mogę zdradzić. Wchodząc we współpracę z Lim8, które będzie tworzyć tzw. ArtKombinat, oraz z prowadzoną przez Annę Rubaj restauracją, która będzie znajdować się z teatrem w tym samym budynku, chcemy stworzyć projekt kulinarno-artystyczny. Sięgam po takie możliwości, jakie daje mi Monopolis. Byłoby grzechem, gdybym jako manager tego nie wykorzystał.
Rozmawiała Joanna Królikowska