fbpx

„DIVA Show” w Scenie MONOPOLIS

„DIVA Show” był pierwszym spektaklem wyprodukowanym przez Fundację. Obecny na scenie od sześciu lat wciąż wzbudza wiele emocji i cieszy się nie mniejszym zainteresowaniem niż na początku.

Kiedy powstawał, obaw było wiele…

Dotyczyły głównie wyglądu głównego bohatera. Bo jak usprawiedliwić pojawienie się aktora w 16-centymentrowych szpilkach, do tego w ekstremalnie natapirowanej peruce, ubranego w sukienkę wyszytą cekinami?

I jak przekonać publiczność, że to, o czym ów aktor chce opowiedzieć, nie jest wcale zabawne? Że jest wręcz odwrotnie, a opowiadana przez niego historia zaboli w ten czy inny sposób każdego z nas?

Nasze obawy szybko rozwiali widzowie… Frekwencja na spektaklach, komentarze i recenzje jakie pojawiały się już po obejrzeniu monodramu przekonały nas, że publiczność weszła w świat bohatera, bezgranicznie uwierzyła Kamilowi Maćkowiakowi kreującemu tę postać. Okazało się, że „jest w swojej roli tak przekonujący, że publiczność myli fikcję z rzeczywistością” /Natalia Brandeburg, ddlodz.pl/. Przekonaliśmy się także, jak „wiele z tej opowieści pozostaje widzom w głowie” /Łukasz Kaczyński, Dziennik Łódzki/.

Ci widzowie, którzy wtedy, sześć lat temu, kiedy spektakl dopiero debiutował, zaufali nam i niekonwencjonalnie wyglądającemu aktorowi, są z nami do dziś. Są i tacy, którzy obejrzeli absolutnie wszystkie pokazy „DIVA Show”, a za sobą mamy ich już kilkadziesiąt… Uwielbiają wchodzić z Kamilem w dyskusję, dają się Divie prowokować, zaczepiać. Im bardziej śmieją się na początku spektaklu, tym bardziej płaczą na jego zakończenie. I jeszcze raz, i jeszcze jeden, i jeszcze…

Czy warto oglądać jakiś spektakl aż tyle razy? Najwyraźniej. Może przekonało jego sympatyków to, że przebrany za Tinę Turner Maćkowiak za każdym razem zmusza swą grą do refleksji? Że za każdym razem prowadzi swoje show nieco inaczej? Że za każdym razem pokazuje „swój ogromny talent, odwagę, emocjonalność, wiarygodność i wielki dystans do samego siebie”? /Katarzyna Mielczarek, „Plaster Łódzki”/.  A może spektakl okazał się po prostu wspólną terapią, na którą wszyscy tak chętnie przychodzą, bo zdali sobie sprawę jak bardzo jest im potrzebna?

„Widzowie łapią się na tym, że problemy Divy są im bliskie, sami doświadczają podobnych. Stąd już coraz bliżej do zrozumienia i wyciągnięcia ręki. Zwłaszcza że chyba tego ostatniego – normalnych, naturalnych okruchów dobra Divie najbardziej potrzeba”. /Włodzimierz Neubart, Chochlik Kulturalny/.

Niezależnie od powodu zainteresowanie spektaklem nie mija. Wręcz przeciwnie – jest coraz większe. „DIVA Show” stał się spektaklem kultowym, a uwielbienie publiczności przełożyło się na nagrody, które Kamil Maćkowiak za swój w pełni autorski monodram otrzymał. Poza Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Monodramów WROSTJA, Plastrem Kultury 2013 i kilkoma innymi, aktor otrzymał i tę najważniejszą – prestiżową, wręczaną tylko jednemu artyście w roku w Teatrze Starym w Krakowie – Nagrodę im. Leona Schillera.

Spektakl i nam, jego realizatorom, jest bliski szczególnie. Dlatego to właśnie on zamknął pewien rozdział naszej teatralnej drogi związany ze Sceną w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych, gdzie prezentowany był przez sześć lat i otworzy kolejny – na Scenie MONOPOLIS. To właśnie tam, w pięknych, odrestaurowanych wnętrzach Monopolu Wódczanego, 7 i 8 marca Kamil Maćkowiak pojawił się tak jak zawsze – w szpilkach, peruce i – nowej! – sukience wyszywanej cekinami, by dostarczyć wielbicielom swojego talentu emocji, na jakie czekali.

„Można mieć pewność, że widzowie wyjdą z teatru nie tylko uszczęśliwieni zobaczeniem faceta przebranego za kobietę, ale też w jego życiowych dramatach dostrzegą… normalność”. /Włodzimierz Neubart, Chochlik Kulturalny/.

DOŁĄCZ DO NASZEGO NEWSLETTERA