fbpx

„Idiota” – dla dobra nauki?

W historii ludzkości bardzo często powraca idea, że wiedza, poznanie świata, prawdy o nim i o nas wymaga poświęceń. Z podziwem śledzimy postępy badaczy często zapominając, co właściwie składają na ołtarzu nauki, by uzyskać oczekiwaną wiedzę. Coraz częściej walczy się o nietestowanie leków i kosmetyków na zwierzętach. Wciąż jednak zdarzają się przypadki, gdy ofiarami chybionych lub nieetycznych eksperymentów zostają także ludzie. W podobnej sytuacji znajduje się także bohater tragikomedii „Idiota”.

Wiedza na temat natury człowieka, przyczyn podejmowania przez niego określonych decyzji, możliwości wpływania na nie lub przynajmniej ich przewidywania to złoty graal nauki. Nawet współcześnie – choć naukowców obowiązywać mają wysokie standardy etyczne – zdarzają się sytuacje, gdy w pogoni za wiedzą prowadzący eksperyment przekracza akceptowalne normy. W 1961 Stanley Milgram przeprowadził wśród swoich studentów eksperyment. Jedna osoba wcielała się w rolę ucznia, a druga była nauczycielem. Pierwszy był przepytywany przez drugiego i gdy udzielił błędnej odpowiedzi, student w roli belfra mógł wcisnąć guzik. Ten włączał urządzenie rażące ucznia prądem. Każda kolejna pomyłka miała skutkować większym natężeniem bólu. W rzeczywistości jednak nie następowała żadna zmiana, a osoby udające uczniów miały udawać, że cierpią coraz bardziej. Gdy studenci-nauczyciele chcieli przerwać eksperyment przerażeni cierpieniem kolegów, wkraczał ich profesor. Nakazywał kontynuowanie doświadczenia i niestety, pod wpływem jego autorytetu i dla dobra nauki wielu badanych zgadzało się. Milgram wysnuł wniosek, że nawet z gruntu dobrzy ludzie, którzy zwykle wykazują się wzorową postawą obywatelską, łatwo ulegają swoim autorytetom. Są wówczas skłonni niezauważenie łamać własne zasady, stając się przysłowiowym idiotą… Rozpoznanie to było faktycznie cenne, ale zastosowane metody wątpliwe.

Jeszcze dalej posunął się w 1971 roku Philip Zimbardo. W słynnym eksperymencie na Stanfordzie grupę ochotników podzielił na więźniów i strażników. W uniwersyteckiej piwnicy mieli oni przyjąć wskazane role i zainscenizować działanie więzienia. Szybko okazało się, że uczestnicy-więźniowe buntują się, a strażnicy odpowiadają na to przemocą – rozkazami wykonywania ćwiczeń fizycznych, karami ograniczania wolności, upokarzającymi komentarzami. Gdy brutalność sytuacji zaczęła rosnąć eksperyment przerwano, a ten zyskał legendarny status. Jak jednak się okazało po latach, Zimbardo tak bardzo wierzył w swoją tezę o destrukcyjnym wpływie władzy, że sam sugerował studentom-strażnikom surowość postępowania stymulując ich brutalne zachowania. Podobnie skończył się eksperyment Jane Elliot, która w doświadczeniu o nazwie „niebieskoocy” podzieliła uczestników na tych o niebieskich oczach i resztę. Pierwsza z grup otrzymała informację, że należy im się lepsze traktowanie i faktycznie otrzymywali lepsze jedzenie i miejsce do spędzania czasu. Okazało się, że niebieskoocy zaczynają się wywyższać. Stopniowo stawali się coraz bardziej okrutni dla osób o innym kolorze oczu. Także w tym przypadku postępowanie badaczki trudno zaakceptować.

Przebieg wątpliwego etycznie eksperymentu oglądamy także w spektaklu „Idiota”. Główny bohater – Karol Wiktorski (w tej roli Kamil Maćkowiak) – to zadłużony właściciel podupadającego baru. Podobnie jak wielu uczestników opisanych powyżej doświadczeń skusił się na udział w eksperymencie, za który otrzyma znaczne wynagrodzenie. Oczywiście nawet nie przeczytał informacji o badaniu, bo przecież to dla dobra nauki, a ryzyko jest na pewno małe. Zadania przecież są niewinne: kilka pytań i zagadek do rozwiązania. Okazuje się jednak, że Karol bierze udział w eksperymencie, w którym wcale nie są testowane wyłącznie jego zdolności poznawcze, ale coś zupełnie innego i to pod presją zagrożonego bezpieczeństwa jego najbliższych. Trudno powiedzieć właściwie, gdzie i kiedy zaczął się eksperyment. Czy przypadkiem jego uczestnicy nie zostali wytypowani nim podjęli jakąkolwiek decyzję? Jednoznacznych odpowiedzi na te pytania nie udziela nawet prowadząca badania lekarka (Agnieszka Skrzypczak).

Istotne okazuje się być pytanie jaką rolę spełniają w tym eksperymencie widzowie. Stają się niemymi obserwatorami sytuacji, w której w imię rozwoju i zysków osoby posiadające władze chcą decydować o naszym życiu. Śmieją się z naiwności i nieudolności Karola, jednocześnie sami przecież ulegając w życiu wielu manipulacjom. Przemyślana dramaturgia scenariusza, scenografia i gra aktorska to protokół eksperymentu zaprojektowanego przez Waldemara Zawodzińskiego i zespół Teatru Kamila Maćkowiaka. W tym przypadku jednak wszystko odbywa się w bezpiecznych ramach teatralnego widowiska.

Tomasz Ciesielski

DOŁĄCZ DO NASZEGO NEWSLETTERA