Klaus – z miłości do teatru
Spektakl otrzymał Plaster Kultury, nagrodę dla Najlepszego Spektaklu Teatralnego w 2020 roku, przyznawanego przez portal plasterlodzki.pl, a także Wiosło Kultury, łódzkiej „Gazety Wyborczej” i Monopolis, w kategorii Wydarzenie 2020 roku (wspólnie ze spektaklem „Śmierć i dziewczyna”).
Monodram „Klaus – obsesja miłości”, ostatnia premiera Fundacji Kamila Maćkowiaka, stał się wydarzeniem roku, docenionym przez publiczność i krytyków. A także jedną z najważniejszych ról w dorobku lidera teatru, z siedzibą w łódzkim Monopolis.
Klaus Kinski (ojciec popularnej aktorki Nastassji) był niemieckim aktorem, reżyserem, scenarzystą i pisarzem, a także artystycznym szaleńcem. Urodził się w 1926 roku w Sopocie. Uznawany był za jedną z najbardziej barwnych i kontrowersyjnych postaci europejskiego kina drugiej połowy XX wieku. Jego młodość była naznaczona biedą, samotnością i traumą II wojny światowej. Na ekranie zadebiutował pod koniec lat 40. W ciągu swojej kariery zagrał w ponad 130 filmach oraz w wielu spektaklach teatralnych. Stworzył kultowe role w filmach Wernera Herzoga – „Aguirre, gniew boży”, „Nosferatu wampir”, „Woyzeck”, „Fitzcarraldo”. Czterokrotnie żonaty, ojciec trójki dzieci. Pośmiertnie został oskarżony przez córkę Polę w jej autobiografii „Usteczka” o wieloletni koszmar molestowania seksualnego, a Nasstasja przyznała, że w dzieciństwie panicznie się go bała.
Kinski twierdził, że nienawidził zawodu aktora, filmy, w których brał udział nazywał „beznadziejnymi szmirami”, a reżyserów – „nieudolnymi głupcami”. „Jestem dziwką – robię to tylko dla pieniędzy” – mawiał pytany o swoją pracę. Ostatnie lata życia – zmarł w 1991 roku na atak serca – spędził w Lagunitas w Kalifornii, pracując nad swoją autobiografią „Ja chcę miłości!”, porządkującą jego chaotyczne życie. I właśnie ta książka stała się punktem wyjścia niezwykłego spektaklu.
Kamil Maćkowiak, jak sam przyznał, po raz pierwszy z tym tekstem zmierzył się dziesięć lat temu, ale dopiero jako czterdziestoletni mężczyzna był w stanie inaczej spojrzeć na wątki, które były dla niego i osobiste, i interesujące do opowiedzenia. „Jako aktor mam przyjemność ze zderzania się z toksyną na scenie. Każdy z moich monodramów dotyczył ekstremalnych zaburzeń: „Niżyński” to choroba psychiczna, „Diva Show” – borderline, „Amok” – uzależnienie od narkotyków i alkoholu. Teraz „Klaus”, czyli seksoholizm, ale też autodestrukcyjny głód życia” – powiedział w wywiadzie dla „Dziennika Łódzkiego”.
Aż w końcu założył skórzany płaszcz i ucharakteryzowany wyszedł na scenę. Stając się Klausem Kinskim, aktorem, ale pozostając Kamilem Maćkowiakiem, który opowiada widzom o byciu aktorem. W spektaklu będącym porywającym studium obsesji, namiętności, gniewu i skrajnych emocji, które niszczyły nie tylko samego bohatera ale i wszystko wokół. Studium geniusza, który okazał się potworem. Ale też zatrważającym przykładem na to, jak blisko wielkiej sztuce, do osobowości destrukcyjnej i niewątpliwie psychopatycznej. Recenzenci pisali wyłącznie entuzjastycznie: „Kamil Maćkowiak z ogromną twórczą świadomością i oddaniem, precyzyjnie dobierając środki artystycznego wyrazu, eksponując aktorski warsztat i doświadczenie w magnetyczny sposób rozpościera przed nami obraz złożoności ludzkiego losu i natury, niejednoznaczności osobowości, zachłanności sztuki. Przedstawienie jest znakomicie skonstruowane, rytmy co rusz się zmieniają, nie pozwalając na zastygnięcie w bezrefleksyjności” (Dariusz Pawłowski). „Maćkowiak nie próbuje wykorzystać zachowań bohatera do zdynamizowania opowieści o nim. Jest stonowany, niemal nie podnosi głosu, nazywa stany duszy. Niuansuje środki aktorskie, by portret nie był jednoznaczny, lecz budowany w ciągu przyczynowo-skutkowym. I na tym polega maestria, która wyraża się zarówno w pracy Maćkowiaka – scenarzysty, reżysera i aktora” (Małgorzata Karbowiak). „Maćkowiak jest Kinskim przekonującym, we wszystkich odsłonach jego skomplikowanej biografii” (Izabella Adamczewska). „Aktor trzyma widza za twarz /…/, bo to, co ma do powiedzenia ze sceny, to trudny, a chwilami odrażający emocjonalny rollercoaster. Ale ta walka z widzem ma także swój głębszy sens. Maćkowiak walczy o siebie. Swoją wizję teatru i sztuki. Teatru poszukującego, prawdziwego, otwartego na kontakt z widzem. Zadającego każdemu z nas bolesne pytania” (Magda Kuydowicz). „Głos Kinskiego wybrzmiewa ze sceny za sprawą fenomenalnej gry Kamila Maćkowiaka. Jeżeli ktoś choć przez chwilę pomyślał, że aktor nie dźwignie na swych barkach potwora, to się zawiedzie. Nie dość, że udźwignął postać to ją uczłowieczył na tyle, że widz nawet odczuwa współczucie nad losem biednego, rozżalonego chłopca, którym Kinski pozostał w dorosłym życiu” (Dziennikarz z pasji). Widzom pozostaje się o tym przekonać. A Kamilowi Maćkowiakowi grać ten pełen bólu, wieloznaczny spektakl jak najczęściej. Bo takiej kreacji, dla dobra teatru, nie można szybko zaprzestać.
Kamil Maćkowiak napisał scenariusz, spektakl wyreżyserował, zagrał w nim, przygotował opracowanie muzyczne. Scenografią i reżyserią świateł zajął się Waldemar Zawodziński. Efekt jest mistrzowski. Spektakl, którego teatroman pominąć nie może. A później odpowiedzieć sobie na dramatyczne pytanie zadawane przez bohatera przedstawienia: „Czego wam nie dałem, co jeszcze muszę zrobić?”.