fbpx

Małżeństwa w kryzysie (nie) spotkasz w teatrze

Najlepsze scenariusze pisze samo życie – to hasło może wyświechtane, ale prawdziwe, co potwierdza repertuar naszego teatru. Znamy wszyscy statystyki, które mówią, że jedna trzecia małżeństw kończy się rozwodem (złośliwi dodają, że za to dwie trzecie kończy się śmiercią…). Kryzysy, mniejsze lub większe, spotykają praktycznie wszystkich żyjących w relacjach romantycznych. Zatem temat pary, która przeżywa trudny czas niezrozumienia, żalu, pretensji czy zdrady to naturalne pole zainteresowania scenopisarzy na całym świecie. W Teatrze Kamila Maćkowiaka można znaleźć dwa doskonałe spektakle, które podejmują ten temat: „50 słów” Michaela Wellera i „Cudowną terapię” Daniela Glattauera, oba w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego.

„Cudowna terapia” to komediowo opowiedziana historia małżeństwa z dwunastoletnim stażem i dwójką dzieci na pokładzie, które w trudnym momencie postanawia udać się po pomoc do specjalisty (Mariusz Słupiński). Wiktor (Kamila Maćkowiak) jest wysoko postawionym dyrektorem w branży lotniczej, Joanna (Patrycja Soliman) z wykształcenia jest historyczką, wiemy jednak, że to ona w głównej mierze jest odpowiedzialna za wychowanie dzieci i prowadzenie domu. Prowadzą ustabilizowane i dość przewidywalne życie. Niegdyś bardzo w sobie zakochani, dziś, dobiegając czterdziestki, są emocjonalnie wypaleni, sfrustrowani; zgrany zespół stanowią już tylko podczas kłótni. Zgodni są co do jednego – winę za rozpad związku ponosi współmałżonek. Na takim właśnie zakręcie życiowym trafiają na terapię. Cudowną terapię.

Z drugiej strony mamy historię Leny (Maria Seweryn) i Adama (Kamil Maćkowiak), bohaterów spektaklu „50 słów”, których poznajemy po 10 latach małżeństwa, w pierwszy wieczór, który spędzają bez dziewięcioletniego syna. Wyjątkowa okazja budzi w małżonkach spore oczekiwania – on liczy na świetny seks, ona – że wreszcie nadrobi zaległości w pracy i zrelaksuje się przy kieliszku wina. Niech Was nie zmyli nieco banalny podział zainteresowań głównych bohaterów, bo gdy zostają sami, budzi się w nich niewypowiedziany żal, tęsknota, frustracja i zaczyna się niesamowicie energetyczny pojedynek silnych swoimi słabościami postaci (oraz aktorskich osobowości, bo relacja sceniczna Seweryn i Maćkowiaka elektryzuje od pierwszej do ostatniej sceny). „Małżeństwo to związek dwojga ludzi, którzy się wciąż rozczarowują” – jak mówi główna bohaterka – a mimo wszystko niesamowicie za sobą tęsknią, chce się dodać po obejrzeniu spektaklu, w którym trudne wątki osładza inteligentny żart komediodramatu.

Zarówno „Cudowna terapia”, jak i „50 słów” pokazują w ciekawy sposób dlaczego ludzie przechodzą małżeńskie kryzysy. Dobrze wiemy, że słynna niezgodność charakterów to ogólne określenie na mieszankę wybuchową: problemów komunikacyjnych połączonych z ważnymi zmianami w życiu pary (narodziny dzieci, zmiana pracy, choroby, problemy finansowe), oczekiwaniami wobec partnera i rutyną. Pokazują też ludzi, którzy o te kulejące relacje chcą walczyć, nawet, jeśli robią to w ułomny i nieporadny sposób. Joanna i Wiktor z „Cudownej…” rozbawiają do łez samonapędzającymi się dyskusjami pełnymi pretensji w duchu „ty zawsze, ty nigdy” (wszyscy to robimy!). Lena i Adam odpakowują na naszych oczach prawdę o miłości, w której mieści się niemal wszystko: bliskość, nienawiść, zmęczenie, odrzucenie, uważność, wierność, pragnienie, egoizm, wołanie o czułość, a zwłaszcza rozczarowanie – sobą i partnerem. Na scenie puszczają szwy, których bohaterowie nawet nie byli świadomi, a jednocześnie we wzruszający sposób próbują je łatać tu i teraz. 

Oba spektakle cieszą się ogromnym zainteresowaniem widzów, bo trudno nie odnaleźć się w najbardziej życiowej z sytuacji, jaką jest konflikt między kochającymi się osobami. Jeśli to nas nie dotyczy bezpośrednio, to znamy takie pary z bliska, byliśmy świadkami podobnych sytuacji między naszymi rodzicami czy dziadkami, mamy podobne przemyślenia na temat związków, co bohaterowie, choć różni nas sytuacja życiowa… Przejrzenie się w wymyślonych postaciach daje nowe spojrzenie na nasze własne postawy, daje nowy impuls do przemyśleń, czasem nawet pozwala spojrzeć łaskawiej na własne wybory czy zachowanie partnera (tu szczególnie sprawdzają się komediowe wątki obu tytułów!).  To właśnie supermoc, którą ma teatr. Nie dożyjemy świata, w których partnerzy zawsze będą wiedzieli, jak zachować się wobec drugiej osoby, jak zaopiekować swoje własne emocje czy jak podzielić się odpowiedzialnością i obowiązkami domowymi, ale mamy wiele narzędzi, żeby w tych kryzysach nie utonąć. Jednym z nich jest właśnie sztuka – może regularne randki w teatrze pomogą Wam uniknąć wielu nieporozumień?

Małgorzata Grodzińska

DOŁĄCZ DO NASZEGO NEWSLETTERA