Najważniejsza jest prawda sceniczna – rozmowa z Mileną Lisiecką
Lubi wyzwania, nigdy nie zachowuje dystansu do postaci i zawsze mocno angażuje się w swoje role. Aktorka Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi została zaproszona do udziału w kolejnym spektaklu realizowanym przez Teatr Fundacji Kamila Maćkowiaka.
Jednym ze spektakli przygotowywanych przez Fundacje Kamila Maćkowiaka jest „Wigilia” Daniela Kehlmanna z Pani udziałem. Jak rozpoczęła się Pani współpraca z Fundacja?
Kamil Maćkowiak zadzwonił do mnie złożył mi propozycję. Przysłał mi tekst i poprosil, żebym go przeczytala. Po lekturze dramatu nie mialam wątpliwości że jest on interesujący i chcę przystąpić do współpracy.
Kilkoro Pani kolegów z Teatru Jaracza – Ewa Audykowska-Wiśniewska, Katarzyna Cynke czy Marusz Słupiński – już współpracowało wcześniej z Fundacją. Doszły do Pani jakieś glosy, które zachęciły Panią do podjęcia współpracy?
Tak, słyszałam, ze w Fundacji wszystko odbywa się bardzo sprawnie. Fundacja dba o PR. Wiem też, że nie ma biletów, na spektakle, bo się wyprzedają. Trzeba je znacznie wcześniej rezerwować lub kupować. Sama chciałam się wybrać na przedstawienie, ale zabrakło biletów. Z opowieści kolegów wiem, że w Fundacji panuje bardzo przyjazna i sprzyjająca pracy twórczej atmosfera.
Rozmawiamy w momencie, kiedy próby do Wigilii” dopiero się zaczynają. Co na tym etapie prac może Pani zdradzić na temat swojej postaci?
Kiedy przeczytałam tekst, rola wydała mi się interesująca. Jeszcze nigdy nie grałam pani profesor. Grałam już np. panią psycholog, ale pani profesor jeszcze nie. Więc pomyślałam, że byłoby to nowe doświadczenie w moim scenicznym emploi. Myślę, że jest to dość skomplikowana postać. Niewiele mogę zdradzić, ponieważ na tym etapie prób sama niewiele o niej wiem. Co więcej muszę rozstrzygnąć zasadniczą kwestię, czy moja bohaterka dokonała pewnego czynu, czy też nie. Jako człowiek-postać muszę to w sobie rozważyć. Od tego będzie zależeć, jak poprowadzę tę rolę. Myślę, że ta postać jest dosyć tajemnicza. Zostaje aresztowana, niewiele mówi. Jest przesłuchiwana przez śledczego, gra przed nim, udaje, nie jest szczera, coś ukrywa.
„Wigilia” została gatunkowo określana jako thriller psychologiczny. Czym wyróżnia się ten gatunek? Zetknęła się Pani z nim już wcześniej?
To bardzo ciekawy gatunek, ale w teatrze nie spotyka się go często. Oczywiście, oglądałam wiele filmów-thrillerów, ale na scenie mierzę się z tym gatunkiem pierwszy raz. To dla mnie wyzwanie. Widz musi być w thrillerze psychologicznym bez przerwy zaskakiwany. Gdy już coś się wyjaśnia, nagle następuje zwrot akcji i niespodziewana przemiana bohatera. Dzięki temu tworzy się nowe napięcie. Ale bez względu na to w jakim gatunku gramy, wiadomo, że najważniejsza jest prawda sceniczna, bo ona się zawsze przeniesie.
Jak to charakterystyczne dla thrillerów napięcie można stworzyć w teatrze?
Oczywiste jest, że trzeba zbudować naplecie między aktorami. Ich gran nie może być jednoznaczna. Bohaterowie przed sobą udają, trudno uwierzyć w ich szczere intencje, każdy prowadzi swoją własną grę. Musimy też bardzo dobrze wypracować dialog. Półtoragodzinna rozmowa toczy się między dwójką aktorów. To, co się między nimi zdarza, musi widza zaintrygować, być w pewnym sensie rozgrywką szachową. Myślę, że w takim gatunku jak thriller psychologiczny istotnym elementem może stać się muzyka, która będzie podbijać napięcia między aktorami.
„Wigilia” to sztuka dwuosobowa. Jakie wyzwania stawia przed aktorem taki kameralny spektakl?
Wyzwaniem w takich sztukach Jest perfekcyjne wypracowanie dialogu. W monodramach czy spektaklach dwu-, trzyosobowych aktor nie ma czasu na wytchnienie, nie może odpuścić. To dość duży wysiłek intelektualny i psychiczny bez wytchnienia utrzymywać uwagę swoją, partnera i widza.
Pani ma już doświadczenie w takich kameralnych sztukach – „Noc Helvera” i „Boże mój!” w Teatrze Jaracza, „Arcydzieło na śmietniku” w Teatrze Powszechnym…
Moje doświadczenie z kameralnymi spektaklami jest w rzeczywistości niewielkie. Zagrałam dopiero w trzech sztukach małoobsadowych, zazwyczaj grałam w większych przedstawieniach. Bardzo lubię te kameralne spektakle. Są wyzwaniem dla aktora, a ja lubię wyzwania. W dużych realizacjach, w których gram epizody czy role drugoplanowe, wiem, że nie niosę odpowiedzialności za całość historii, że ta odpowiedzialność rozkłada się na wielu bohaterów. A w kameralnych sztukach tej możliwości nie ma. Odpowiedzialność za całość historii niesie się od pierwszej do ostatniej sceny.
Czy w przypadku takiej sztuki, jaką jest Wigilia, możliwe jest zachowanie dystansu do granej postaci?
Ja w żadnej sztuce nie zachowuję dystansu do swojej postaci i zawsze się emocjonalnie angażuję. Sztuka Wigilia wymaga od nas aktorów bardzo wnikliwej analizy tekstu, umiejętności manewrowania uczuciami i podwójnej gry. Postaci nie mogą być jednoznaczne. To znów się zawiera w gatunku thriller psychologiczny – postrzegamy postać w jakiś sposób, ale po zwrocie akcji ona pokazuje swoje inne oblicze.
Współpraca przy „Wigilii” to już nie tylko praca z Fundacją Kamila Maćkowiaka, ale takcie ze Sceną Monopolis. Od sezonu 2019/2020 spektakle Fundacji będą grane właśnie w tym nowym łódzkim teatrze. Jak Pani ocenia pomysł powstania tej sceny?
To bardzo szlachetne przedsięwzięcie, kolejna scena w mieście, która może wielu aktorom dać nowe szanse. Z tego, co słyszałam, nie będzie to teatr wyłącznie rozrywkowy, który – Jak wiadomo jest bardziej pożądany przez widzów w dzisiejszych czasach. Myślę, że Kamil Maćkowiak będzie sięgał również po repertuar trochę trudniejszy, a przykładem takiej pozycji repertuarowej jest właśnie „Wigilia”.
To kolejna scena na której będzie Pani występować. Na co dzień gra Pani w Teatrze Jaracza, gościnnie pojawia się Pani Teatrze Powszechnym w „Arcydziele na śmietniku” a teraz jeszcze, ,Wigilia” w Fundacji Kamila Maćkowiaka. Czy to wszystko można pogodzić?
Żeby zagrać gdzieś gościnnie, jest potrzebna zgoda dyrektora teatru. Ale udaje się to połączyć, zwłaszcza kiedy gra się w jednym mieście. Czasy się trochę zmieniły. Wielu aktorów gra gościnnie w innych teatrach. Wiem, że złożenie repertuaru staje się wtedy trudne, ale nie niemożliwe. Dzisiejsze czasy wymagają zresztą od aktora dużej mobilności i elastyczności. Teatry stały się bardziej otwarte na taki rodzaj współpracy. Kiedyś aktor związany był z reguły tylko z jednym miejscem, tworzył markę danego teatru. I choć mnie osobiście marzy się, żeby tak było nadal, w dzisiejszych czasach jest to raczej niemożliwe. Kontakty z aktorami z innych zespołów często inspirują i wyzwalają świeżą energię. Z Kamilem Maćkowiakiem pracowaliśmy w jednym teatrze, ale kiedy odszedł, nie graliśmy ze sobą kilka ładnych lat. Myślę, że dziś staliśmy się innymi ludźmi, zdobyliśmy nowe doświadczenia. Sama jestem zaciekawiona i podekscytowana tym, dokąd zawiedzie nas praca nad przedstawieniem „Wigilia”
Rozmawiała Joanna Królikowska
„WIGILIA”
Daniel Kehlmann – wybitny austro-niemiecki pisarz, eseista i dramaturg. Autor znakomitych powieści będących światowymi bestsellerami. Autor, który niewątpliwie rozumie istotę teatru, stawia przede wszystkim na aktorów, na silne osobowości sceniczne, na ich talent i kreacyj- ność, dając bezbłędną partyturę literacką.
Jego dramat „WIGILIA” to najwyższej próby literackiej thriller psychologiczny. Niezwykle aktualny pod każdą szerokością geograficzną temat, doskonała konstrukcja dramaturgiczna, znakomite dialogi: precyzyjne, inteligentne, z doskonałymi pointami. To klasyczny dramat skomplikowanych relacji kat-ofiara. Niczym w Procesie Kafki, mamy pokazane kolejne etapy zniewolenia człowieka. Rzeczywistość sztuki (niestety przypominająca te nas otaczającą) pokazuje, że nie istnieje strefa intymności i prywatności; że nasze życie jest nieustannie inwigilowane. To również rzeczywistość, gdzie nadzór państwa – państwa totalitarnego myli obronę swobód i wolności obywatelskich z działalnością terrorystyczną. To próba złamania niezłomności człowieka, wartości jego ideałów.
Premiera 19 i 20 października 2019 roku
W spektaklu wystąpią: Milena Lisiecka i Kamil Maćkowiak
Reżyseria: Waldemar Zawodziński