fbpx

Powrócili „Totalnie szczęśliwi”!

Ewa Audykowska – Wiśniewska i Kamil Maćkowiak znowu razem w kultowej komedii romantycznej w reżyserii Jacka Filipiaka.

Ewa Audykowska-Wiśniewska i Kamil Maćkowiak to duet znany z „Ławeczki na Piotrkowskiej”, bardzo dobrze sprawdzający się w repertuarze komediowym. Ponieważ „Ławeczka…” w czerwcu definitywnie pożegnała się już z publicznością, postanowiliśmy zapełnić tę lukę kolejnym spektaklem komediowym w tej samej, tak bardzo przez widzów lubianej obsadzie.

I tak oto od dnia repremiery Ewa Audykowska-Wiśniewska i Kamil Maćkowiak w rolach Elisabeth i Andreasa bawią publiczność przez prawie dwie godziny w komedii romantycznej „Totalnie szczęśliwi” w reżyserii Jacka Filipiaka.

Spektakl po siedmiu latach od swojej premiery, a po pięciu nieobecności na łódzkiej scenie powrócił na teatralne deski w dniu bardzo szczególnym, w Sylwestra 2018 roku, stając się kolejnym hitem teatralnym wyprodukowanym przez Fundację i zarazem dziewiątą premiera.

Od czasu premiery „Totalnie szczęśliwych” w Teatrze Jaracza siedem lat temu zmieniła się nie tylko scenografia… Zmienili się i oni… Na scenie mamy dwoje dobiegających czterdziestki przedstawicieli pokolenia pełnego kompleksów, nie radzącego sobie ani z samotnością, ani z upływem czasu, ani też z lękiem przed dorosłością. Życiem obojga steruje poczucie niespełnienia i nieustanna gonitwa za przemijającą nieuchronnie młodością. „Są młodzi i piękni, na drodze do tego, by być szczęśliwi. Ale czy tak jest naprawdę? Czy pragnąc bliskości potrafią pielęgnować uczucia?” (Renata Sas, „Express Ilustrowany”).

Ona jest aktorką realizującą swoje aktorskie ambicje w seks telefonie, on błyskotliwym i inteligentnym pisarzem. który latami czeka na literackiego Nobla, choć jeszcze niczego nie wydał i wciąż utrzymują go rodzice. On przychodzi pożyczyć prezerwatywy – tak zaczyna się pełna zwrotów akcji, zabawnych dialogów i seks-telefonów w tle, akcja z happy endem na miarę XXI wieku… „Toczy się opowieść z miłością w tle, jest zabawnie i refleksyjnie” (Renata Sas, „Express Ilustrowany”). Opowieść bardzo realistyczna, pokazująca jak trudno w dzisiejszych czasach o prawdziwą relację, o intymność i jak wielką rolę przed odrzuceniem odgrywa strach.

Na oryginalność spektaklu wpływa też zapewne osoba reżysera. Jacek Filipiak, bo o nim mowa, jest reżyserem filmowym co jest nie bez znaczenia jeśli chodzi o sposób pracy z aktorami i prowadzenie granych przez nich postaci. To zapewne sprawia, że spektakl „przyciąga kunsztownym aktorstwem i swobodnym poczuciem humoru, a przede wszystkim… realizmem” (plasterlodzki.pl). Istotność poruszanych tematów nie stanowi dla widzów przeszkody, bowiem „dynamiczne, (…) przepełnione humorem dialogi, sprawiają, że sztuka (…) do końca trzyma w napięciu, nie nuży”.

Spektakl skłania do tego, by zadać sobie kilka ważnych pytań…

Czym jest miłość?

Czy ma swój termin do spożycia?

Czy w ogóle warto w nią wierzyć?

Czy w dzisiejszych czasach istnieje intymność?

… i zarazem przynosi refleksję, że „totalnego szczęścia nie osiągniemy nigdy. Pocieszające jest to, że totalne zadowolenie także jest niemożliwe. Warto jednak wybrać się do teatru i spróbować. A nuż się uda” (Katarzyna Smyczek, Teatralia).

DOŁĄCZ DO NASZEGO NEWSLETTERA